Si Ji Chun 2016

Si Ji Chun to bardzo popularny kultywar krzewu herbacianego uprawiany głównie na Tajwanie. Właśnie na tej wyspie powstał w latach 80 ubiegłego wieku, z pół dzikiego krzewu będąc naturalną krzyżówką dwóch innych odmian. Nazywany jest również oolongiem Four Season – „wiosną przez 4 pory roku” – ponieważ zbiory organizowane są nawet sześć razy do roku.

1a
Liście Si Ji Chun zwinięte w małe, ciasne perełki.

Co ciekawe zbiór zimowy jest często bardziej doceniany niż te wcześniejsze. Dzieje się tak, ponieważ zimą krzewy zazwyczaj odpoczywają, ale jeśli pogoda i słońce dopiszą przez kilka dni, rośliny mylą to z nadejściem wiosny i wypuszczają świeże liście oraz pąki. Kultywar ten jest również uprawiany w Tajlandii, a już niedługo planuję sprowadzić kilka oolongów pochodzących z tego kraju więc będziemy mieli okazję spróbować ich osobiście.

2b
Mój gliniany gajwan do parzenia jasnych oolongów.

Oolong, którego dziś parzyłem pochodzi z wiosny 2016 roku, z płaskowyżu Bagua w okolicach miasta Mingjian w powiecie Nantou w centralnej części Tajwanu, w którym dorastał. Jest to herbata lekko oksydowana w około 20-30% oraz zwinięta tradycyjnie w małe ciasne kuleczki. Do parzenia użyłem glinianego gajwana o pojemności 100 ml. Liście wsypane do rozgrzanego naczynia pachniały bardzo subtelnie, ale obudzone krótkim płukaniem, oddały z siebie cudowny słodki i kwiatowy aromat. Zapowiadał on dobrą herbatę.

3a
Za to właśnie lubię gajwany – wszystko w nich widać.

I Parzenie – 3g suszu, woda 90 stopni i około 80 ml, czas 1 minuta,
Zarówno smak, jak i aromat pierwszego naparu były bardzo delikatne o słodkich i kwiatowych nutach. Nieco płytki smak tego oolonga lekko rozchodzi się po ustach, ale stosunkowo szybko zanikał. Znaczy to zapewne, że herbata potrzebuje jeszcze czasu, żeby pokazać swój cały potencjał i rozwinąć się w pełni.

4a
Kolor naparu przez kolejne parzenia pozostawał niezmienny.

II Parzenie – woda 90 stopni i około 80 ml, czas 1 minuta.
Słodki zapach rozszedł się natychmiast po zlaniu naparu. Skojarzył mi się on od razu ze świeżym miodem wielokwiatowym. Smak tego parzenia nieco zgęstniał i pozostawał w ustach zdecydowanie dłużej. Stał się tym samym bardzo wyrazisty, a kwiatowe nuty rozpościerają w ustach wrażenie wiosennej łąki pełnej drobnego kwiecia.

III Parzenie – woda 90 stopni i 80 ml, czas 1,5 minuty.
Wyszedł z tego parzenia identyczny napar pod względem aromatu, ale kwiatowy smak jednocześnie nieco złagodniał. W pełni otwarte już liście oddały z siebie więcej słodyczy. Kolejną ekstrakcję będzie trzeba już zdecydowanie wydłużyć.

5
Po trzecim parzeniu liście otworzyły się w pełni.

IV Parzenie – woda 90 stopni i 80 ml, czas 3 minuty.
Dobry i pełnowartościowy napar, który zwiastuje jednak, że następne parzenie będzie jednocześnie ostatnim.

6
Z tych liści już więcej się nie wyciśnie.

V Parzenie – woda 90 stopni i 80 ml, czas 6 minut.
Ku mojemu zaskoczeniu to parzenie wyszło lepsze niż poprzednie. Pojawił się lekko mleczny posmak, który w bardzo miły sposób zakończył to herbaciane posiedzenie.

7
Całe, małe listki o charakterystycznych dla oolonga utlenionych krawędziach.

Herbata została zrobiona z dość małych jak na oolonga pojedyńczych liści. Jeśli trafiają się całe gałązki to widać na nich dwa najmłodsze listki pozbawione jedynie tipsa. To dobrze świadczy o jej jakości.

Herbata została zakupiona ze sklepu eherbata.pl i niestety nie jest już dostępna.

 

A to dla wszystkich, którzy lubią patrzeć jak herbatka tańczy 🙂

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s