Półwysep Koreański, który przez stulecia pozostawał pod wpływem dwóch wielkich herbacianych kultur Chin i Japonii, jest wartym uwagi rejonem świata dla każdego herbaciarza. Tamtejsze gatunki zielonych herbat mogą być ciekawym urozmaiceniem i alternatywą dla szerzej znanych herbat z wymienionych wcześniej krajów. Dziś chciałbym Wam przedstawić właśnie jedną z nich.

Herbaty Koreańskie są już dostępne chyba we wszystkich wartych uwagi sklepach specjalistycznych w Polsce. Swoją kupiłem akurat w sieci Five O’Clock, ale zamierzam również spróbować w przyszłości, co do zaoferowania mają z tego zakątka świata inni sprzedawcy. Woojeon pochodzi z największej, powulkanicznej wyspy należącej do Korei Południowej – Jeju, którą w 2007 roku wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Panujący na niej mikroklimat zapewnia świetne warunki do wzrostu herbacianych krzewów. Susz Woojeon pochodzi z pierwszego, najwcześniejszego wiosennego zbioru, który wykonywany jest ręcznie przed 20 kwietnia. Co ciekawe w Korei z jednego krzaka dokonuje się tylko jednego zbioru, a w sumie wyróżnia się je cztery. Sam termin 20 kwietnia nazywamy Gogu, a te wczesne zbiory dokonywane są w 100% ręcznie z nierozwiniętych jeszcze listków i pąków. Dlatego Woojeon uznawana jest za najszlachetniejszą z Koreańskich herbat.

I Parzenie 30s / 75 stopni C / 120ml / 3g
Zapach ciepłych jeszcze liści po pierwszym zalaniu przywołał na mojej twarzy szczery uśmiech. Słodka i świeża warzywna nuta, której zdecydowanie bliżej do herbat japońskich, nie dominowała, lecz była w pełnej symbiozie z morskimi akcentami. Smak natomiast okazał się pełny, wypełniając całe usta kremową słodyczą zielonych warzyw. Na myśl przyszły mi świeżo gotowane szparagi, których smak po przełknięciu naparu staje się coraz bardziej wyraźny. Może to tylko moja wyobraźnia, ale w pierwszym kontakcie cieczy z językiem czułem również wyraźny smak umami, tak charakterystyczny dla herbat japońskich. Oby kolejne napary były równie dobre.

II Parzenie 60s / 75 stopni C / 120ml / 3g
Aromat tego naparu stracił sporo na poprzedniej świeżości, ale ani trochę na penetrującej nos słodyczy. Kolor wyszedł nieco ciemniejszy a smak zdecydowanie bardziej wyraźny i oczywisty. Mogłem lekko przesadzić z czasem, ale mimo to napar nie jest gorzki a delikatny smak szparagów, zmienił się w bardziej agresywne warzywne akcenty przywodzące na myśl zgniecioną zieloną sałatę. Ciekawa metamorfoza, choć oczywiście całkowicie niezaplanowana. W miarę jak napar stygł w czarce, dały o sobie znać taniny, przyjemnie ściągając wewnętrzną stronę warg i policzki.

III Parzenie 90s / 75 stopni C / 120ml / 3g
Konsekwentnie wydłużając czas o 30 sekund, otrzymałem jak najbardziej pijalny napar, ale o już zupełnie innym charakterze niż początkowo. W smaku przypomina mi on obecnie, napar otrzymywany z prostych chińskich herbat takich jak Gunpowder lub Chun Mei. Prosty, warzywny a chyba najlepsze określenie to zielony :)

Reasumując, jest to herbata, której jak najbardziej warto spróbować. Odmienność od herbat z Chin i Japonii gwarantuje ciekawe wrażenia przy degustacji i poszerzanie swoich herbacianych horyzontów.