Przeglądając zeszłoroczne zapasy, natrafiłem na herbatę, która z całą pewnością zasługuje na to, aby napisać o niej kilka słów. Na rynku już od dawna znane są herbaty czarne pochodzące z Afryki, które bardzo często są elementem mieszanek angielskich i torebek ekspresowych. W związku z tym producenci afrykańscy kojarzeni są raczej z herbatami codziennymi i przeciętnej jakości. Herbata, która dziś zagościła na moim chapanie to biała Kenia Rhino i jest ona idealnym przykładem na to, jak duży herbaciany potencjał drzemie w Czarnym Lądzie.

Jest to przykład herbaty białej, który przeczy tradycyjnemu podejściu do tego koloru. Została ona bowiem w znacznym stopniu przetworzona, poprzez rolowanie, które to przyśpiesza utlenianie się liści i pąków. Sprawia to, że Kenia Rhino jest czymś pośrednim między herbatami białymi a czarnymi (w europejskim znaczeniu tego określenia na chińskie herbaty Hong Cha). Sam wygląd suszu również przywodzi na myśl dobrej jakości czarną herbatę, pełną kosmatych złocistych tipsów.

Jak zwykle eherbata, gdzie Kenia Rhino była dostępna w zeszłym roku, spisała się na medal, podając wszystkie potrzebne w ocenie produktu informacje. Susz pochodzi z fabryki Kanganita, która zrzesza blisko 7 tysięcy drobnych rolników.
Surowiec na herbatę został zebrany na wysokości 2400 metrów n.p.m. z ogrodu graniczącego z parkiem narodowym Mount Kenia. Dzięki tak znacznej wysokości upraw, krzewy herbaciane potrzebują więcej czasu, żeby wypuścić młode pąki i listki, gromadząc w nich więcej zbawiennych i pożądanych przez nas substancji, niż niżej położone uprawy.

Herbaty białe lubię parzyć długo, stosując nieco mniej suszu niż przy innych kolorach. Dlatego też używam szklanych czajniczków, aby napar nie zyskiwał zbyt szybko na mocy, a raczej na głębi smaków. Susz prezentuje się bardzo ładnie, składając się z mocniej oksydowanych najmłodszych listków i włochatych złocistych tipsów. Zapach natomiast jest słodkawy i przypomina mi nieco herbaty z Darjeelingu.

I) 2g / 120 ml / 85 stopni C / 3 min
Napar wyszedł jasnobrązowy, z odcieniami pomarańczy a wręcz bursztynowy. W ustach przyjemny o oleistej strukturze. Dominujące są słodkie słodowe smaki, wykończone muszkatelową i owocową nutą. Długi posmak przyjemnie i gładko pozostaje na języku i policzkach. Udane parzenie.

II) 2g / 120 ml / 85 stopni C / 6 min
Drugi napar wyszedł trochę mocniejszy o głębszych i cięższych smakach, które jednak nie zmieniły się. Pijąc tę herbatę nie mogę opędzić się od skojarzeń z drugim zbiorem Darjeelingów i tymi charakterystycznymi muszkatelowymi nutami.
Herbata nie jest już niestety dostępna, ale liczę, że doczekamy się jej także i w tym roku.