Wiosna w tym roku trochę się spóźnia, ale na całe szczęście nie w Yunnanie. Łagodna zima szybko ustąpiła jej miejsca, pozwalając nam cieszyć się już tegorocznymi zielonymi herbatami.

Dzisiejsza herbata została zebrana i przetworzona w stylu jednej z wielkich herbat chińskich-Bi Lou Chun. Ponieważ pochodzi ona z Yunnanu, a nie z Jiangsu, nazwa ta może być jedynie określeniem stylu tej konkretnej herbaty, nie zaś służyć jako nazwa własna. Zbiory wyłącznie tipsa i dwóch lub trzech najmłodszych listków, które zostały następnie razem skręcone w kształt ślimaka, miały miejsce między końcem lutego a początkiem marca.
Zielone herbaty parzę zazwyczaj w szkle. Susz wsypany do rozgrzanego czajniczka subtelnie pachnie prażonymi kasztanami i orzechami z nutą warzywnej świeżości. Herbata jest podobno bardzo wydajna przy parzeniu nieco cieplejszą wodą w granicach 85-90 stopni C.

I) 3g / 85 stopni C / 200 ml / 1 min
Kolor naparu wyszedł bardzo żywy, żółto-zielony, wpadający wręcz w seledynowy czego niestety nie oddają zdjęcia z powodu panującego półmroku. Pierwsze parzenie okazało się łagodniejsze, niż można by było sądzić po zapachu ciepłych liści. Warzywna słodycz wykończona podprażanymi orzechami i kasztanami nie była tylko złudzeniem w nosie, ale rzeczywistą paletą smaków tej herbaty. Przyjemna i gładka tekstura naparu w pełni pokrywa kubeczki smakowe, wypełniając usta aromatami wiosny w Yunnanie.

II) 3g / 85 stopni C / 200 ml / 1 min 15 s
Poskręcane listki rozwinęły się już całkowicie, pokazując cały swój urok. Smak stał się zarazem ostrzejszy, bardziej orzechowy i prażony. Długo utrzymujący się posmak, powoli przechodzi w przyjemną cierpkość. Towarzystwo warzywnym nut szpinaku, zielonych sałat i jarmużu, doskonale dopełnia cały bukiet. Napar jest wręcz oleisty i na długo obkleja usta i język.

III) 3g / 85 stopni C / 200 ml / 1 min 45 s
Dominujące smaki prażonych orzechów i warzyw liściastych okazały się tym razem o wiele bardziej subtelne i mniej intensywne. W dalszym ciągu jednak napar doskonale oddaje charakter tej herbaty. W ciekawy sposób rozwinęły się natomiast garbniki, które pozostawiając na ustach uczucie śliskości, wypełniają je następnie przyjemną cierpkością.

IV) 3g / 85 stopni C / 200 ml / 4 min
Mimo długiego czasu parzenia, ten napar okazał się już cieniem poprzednich. W dalszym ciągu jednak jest smaczny i pijalny. Herbata ta w pełni zasługuje na reputację wydajnej.

W ten oto sposób wiosna na stałe zawitała już na mój chapan. A czy Wy mieliście już okazję próbować tegorocznych herbat? Czekam na wasze wpisy w komentarzach 🙂
Ja nie zdążyłam wypić jeszcze zeszłorocznych, chyba za dużo ich przywiozłam… albo za mało piłam 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niestety mam ten sam problem 🙂 Jednak nie jestem w stanie sobie odmówić przyjemności picia herbat z nowych zbiorów, a zeszłoroczne prawdopodobnie trafią do cold brew.
PolubieniePolubione przez 1 osoba