Oolong są jednym z najbardziej fascynujących mnie rodzajów herbaty. Ich złożony i fascynujący świat z całą masą rozmaitych gatunków, które potrafią być od siebie tak diametralnie różne, pozwala na niemal nieograniczoną jego eksplorację. Dziś w gajwanie zawita u mnie mała cząstka Tajwanu, reprezentowana przez Bao Zhong z zeszłorocznych wiosennych zbiorów.

Bao Zhong jest herbatą odmienną pod wieloma względami od swoich krewniaków z gatunku oolong. Każdemu, kto choć trochę zanurzył się w tematyce herbat turkusowych, kojarzą się one najczęściej z ciasno pozwijanymi kuleczkami, które w imponujący sposób rozwijają się podczas parzenia. Zgłębiając dalej temat, odkrywamy mocniej utleniane i poskręcane wzdłuż liście herbat z Wu Yi i Dan Cong, które potrafią wywrócić do góry nogami nasze dotychczasowe rozumienie herbat niebieskich. Tymczasem aby jeszcze bardziej skomplikować temat, na Tajwanie powstaje jeszcze jedna, jakby osobna kategoria zwana Pouchong, do której należy nasza dzisiejsza bohaterka. Są to herbaty najmniej utleniane ze wszystkich oolongów, których liście są zazwyczaj ciemnozielone i podłużnie lekko skręcone. Dzisiejszy susz nie grzeszy co prawda urodą, bo listki poskręcane są w rozmaite i nieregularne kształty z dużą ilością łodyżek. Kiepską aparycję nadrabiają natomiast względy aromatyczne i smakowe, o czym zapewnia nas eherbata.

I) 5g / 95 stopni C / 100ml / 30s
Susz miał mało intensywny trawiasty zapach, ale wsypany do rozgrzanego gaiwana uwolnił słodkie kwiatowe aromaty. Po krótkim obudzeniu liści przyszedł czas na właściwe parzenie, które dało kremowo żółty napój o kwiatowych aromatach z dość oleistą i esencjonalną teksturą. Smak w pełni oddaje aromatyczne odczucia w nosie, oferując paletę kremowo-kwiatowych nut. W ustach czuć wręcz kwiatowy pyłek, ale na dalszym planie pokazuje się nieco ukryta trawiasta ostrość, wyczuwana szczególnie na policzkach. Przyjemny kontrast nasila się zwłaszcza podczas długiej końcówki już po przełknięciu naparu.

II) 5g / 95 stopni C / 100ml / 40s
Kolejny napar stał się nieco bardziej agresywny. Gęstą kwiatową słodycz dość szybko przerywa przyjemna cierpkość w ustach i mocna nuta zielonych szparagów odczuwana na przodzie języka, która odchodzi w zapomnienie równie szybko, jak się pojawiła. Dobre i urozmaicone pod względem wyczuwanych smaków parzenie.

III) 5g / 95 stopni C / 100ml / 50s
Pierwsze odczucie w ustach tego naparu wskazuje na jego łagodność. Szybko jednak usta wypełnia krótka, ale bardzo intensywna nuta kwitnącego bzu, która gwałtownie przerywa zielona cierpkość uwolnionych tanin. Przyjemna, ale zdecydowanie za krótka paleta smaków.
IV) 5g / 95 stopni C / 100ml / 1min 30s
Ten napar jest już wyraźnie słabszy i wręcz wodnisty. Główne kwiatowe nuty są nadal dobrze wyczuwalne, ale jest to już tylko cień poprzednich parzeń.
V) 5g / 95 stopni C / 100ml / 5min
Drastyczne wydłużenie czasu pomogło i napar wyszedł lepszy niż poprzedni, mimo to było to już ostatnie zalanie zmęczonych już liści.

Bao Zhong 2017 została wykonana z liści kultywaru Si Ji Chun a parzenie starałem się przeprowadzić zgodnie z zaleceniami eherbaty. Osobiście muszę jednak wypróbować zdecydowanie niższą temperaturę w okolicy 85-90 stopni, żeby spowolnić czas ekstrakcji i zmniejszyć ilość wydzielanych tanin. Dam znać w komentarzu jak wyszło to drugie parzenie a tymczasem czekam na Wasze doświadczenia z herbatami Pouchong.
Przyczepię się – nie używałbym na określenie oolongów ani terminu ‚herbata turkusowa’, ani tym bardziej ‚niebieska’. Spotyka się wprawdzie czasem słowo ‚qing’, czyli w sumie kolor turkusowy, ale z tego co wiem tyczy się to tylko oolongów niepalonych. I choć te tzw. zielone oolongi są coraz bardziej popularne, to wciąż zdecydowana większość oolongów jest palona. Zostałbym więc po prostu przy określeniu ‚herbata oolong’.
Co do samej herbaty – piłem partię rok starszą. Jest w porządku, ciekawe jest zestawienie silnej kwiatowości (bez, konwalie) z tym wytrawnym uczuciem w ustach. Sięgam po nią jednak bardzo rzadko, więc chyba jednak mnie nie powala.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zasadniczo się z Tobą zgadzam a wprowadziłem te określenia, aby unikać zbędnego wałkowania słowa oolong. Merytorycznie można faktycznie mieć zastrzeżenia do takich określeń. Następnym razem może faktycznie bardziej wysilę się, aby unikać zbędnych powtórzeń 🙂
PolubieniePolubienie
Pouchong jeszcze przede mną. Po opisie mam całkiem spore oczekiwania. 🙂
PolubieniePolubienie