Jak dotąd zajmowałem się opisami herbat zielonych, czarnych i oolongów, celowo odkładając na później tematykę herbat ciemnych, znanych u nas jako czerwone. Najbardziej powszechnym przedstawicielem tego koloru są oczywiście herbaty puerh, pochodzące z chińskiej prowincji Yunnan. Jednak nie tylko tam produkuje się herbaty fermentowane, jakimi są puery. Zapraszam Was dzisiaj do prowincji Guang Xi skąd pochodzą fermentowane herbaty Hei Cha.

Prezentowane dziś 100 gramowe mini ciastko herbaty ciemnej, pochodzi z fabryki Three Cranes w prefekturze Wu Zhou, w prowincji Guang Xi w południowych Chinach. Herbaty Hei Cha produkowane są podobnie jak puerhy, czyli układane w stosy i fermentowane przy użyciu różnych technik. Liu Bao poddaje się również leżakowaniu i dojrzewaniu. Liście z posiadanego przeze mnie ciastka zostały zebrane i poddane lekkiej fermentacji w 2013 roku, w którym to powstała w ten sposób receptura na ten konkretny produkt. Przez pierwsze dwa lata herbata dojrzewała w postaci sypkiej, by ostatecznie zostać sprasowana w 2015 roku, w obecny kształt mini ciastka. Dzięki temu zabiegowi, z liści przez pierwszy okres szybciej uchodzi zapach stosu fermentacyjnego, a po zwilżeniu i sprasowaniu całe herbaciane dyski lepiej się starzeją i dojrzewają.

Liu Bao postanowiłem, jak wszystkie herbaty ciemne zaparzyć metodą gongfu, używając glinianego czajniczka o pojemności 120 ml oraz 5 gramów herbaty. Suche liście, a właściwie całe ciastko pachną dość intensywnie torfem i spróchniałym drewnem. Wbrew pozorom nie są to zapachy nieprzyjemne, ale za takie wiele osób może je uważać. Do rozdzielenia liści użyłem natomiast miniaturowej katany, nabytej do tego celu na targu staroci, a która służyła prawdopodobnie jako nóż do listów. Oczywiście herbatę najpierw obudziłem, aby wypłukać ewentualne nieczystości i przygotować liście do właściwego parzenia (więcej o budzeniu herbaty przeczytacie TU – https://chatea413168588.wordpress.com/2018/01/20/po-co-budzic-herbate/). Mokre liście uwolniły aromat wilgotnej ściółki leśnej, zleżałych pod drzewem liści, czyli mówiąc w skrócie — jesieni.

I Parzenie – 5 g / 120 ml / 96 stopni C / 5-6 sekund
Po kolorze pierwszego naparu można przypuszczać, że liście w dalszym ciągu potrzebują czas, aby uwolnić swój pełny potencjał. Jednak nie mogę uznać tego parzenia za nie udane. Napar smakuje dokładnie tak samo, jak pachniały liście po budzeniu. Dominują aromaty mokrej ściółki leśnej i torfu, okraszone znaczną porcją słodyczy. Pisząc te słowa cały czas towarzyszy mi intensywny posmak w ustach, choć czarkę z herbatą odstawiłem już kilka minut temu. Nawet przez chwilę nie czuć za to goryczy czy tanin. Liu Bao zapewnia bardzo ciekawe wrażenia smakowe, muszę natomiast uważać, żeby nie przesadzić z czasem kolejnego parzenia. Zbyt mocny napar może być trudny do wypicia nawet jak dla mnie, a lubię mocne i esencjonalne herbaty.

II Parzenie – 5 g / 120 ml / 96 stopni C / 6-8 sekund
Moje obawy o moc naparu okazały się całkiem bezpodstawne. Herbata parzy się, na zdecydowanie jaśniejszy kolor niż przypuszczałem, co tłumaczy opis na stronie sprzedawcy jako lekko fermentowanej. Smak pozostał cały czas w dobrze już nam znanych tonach, którym zaczęło towarzyszyć ciekawe uczucie szorstkości na tylnej części języka i w gardle. Każdy łyk rozpoczyna agresywna słodycz, przechodząc następnie w leśne i torfowe nuty, a kończąc właśnie tym chropowatym posmakiem. Bardzo ciekawe parzenie i właśnie za takie ewolucje kocham herbaty.

III Parzenie – 5 g / 120 ml / 96 stopni C / 10-12 sekund
Pierwszą uwagą do trzeciego parzenia jest fakt, że oczekując na nie, cały czas towarzyszył mi w ustach smak poprzedniego. Obecny napar kolorem nie odstawał od poprzednich, jednak smak traci już swoje ściółkowe i liściaste walory, eksponując coraz bardziej torfową słodycz. Jeszcze jedna rzecz zasługuje na odnotowanie. Jestem niespełna w połowie całego procesu parzenia, jaki na dzisiaj przewidziałem, a z minuty na minutę staje się coraz bardziej głodny. Jeśli ktoś nadal wątpi we wpływ herbat ciemnych na układ pokarmowy i procesy trawienne, zapraszam do degustacji.

IV Parzenie – 5 g / 120 ml / 96 stopni C / 25-30 sekund
Parzenie ani smakiem, ani intensywnością nie różni się od poprzedniego. Bardzo wydajna herbata.
V Parzenie – 5 g / 120 ml / 96 stopni C / 60 sekund
W końcu się doczekałem lekkiego spadku intensywności smaku naparu. W dalszym ciągu dominują nuty torfowe, choć już łagodniejsze. Podejrzewam, że wydłużając czas parzenia do kilku minut, można wyciągnąć z liści jeszcze ze dwa prawidłowe parzenia, na które jednak nie mam już ochoty.
Herbata okazała się bardziej wytrzymała niż ja. Osobiście bardzo mi smakowała, ale muszę przyznać, że nie jest ona dla każdego. Warto natomiast jest jej spróbować, bo błędem jest szufladkować Liu Bao jako ,,coś w rodzaju puerha”. Całe szczęście swój już naprawiłem i razem z Wami, miałem przyjemność spróbować swojej pierwszej ciemnej herbaty pochodzącej z innej prowincji niż Yunnan. Zachęcam Was do komentowania i dzielenia się swoimi doświadczeniami z podobnymi herbatami, a być może do spróbowania tej konkretnej, gdyż dostępna będzie ograniczona ilość próbek.
O ciekawe, wiedziałem że na pu-erhy mówi się hei-cha ale nie wiedziałem iż są także inne hei-cha które nie są pu-erh,ami, z tego co widzę wszystko zależy od prowincji oraz produkcji.
„miniaturowa katana” to inaczej tanto – https://pl.wikipedia.org/wiki/Tantō
PolubieniePolubienie
Puerh jest nazwą zastrzeżoną dla herbat ciemnych produkowanych w prowincji Yunnan. Jednak w innych prowincjach Chin i innych krajach powstają również herbaty fermentowane. Natomiast sam profil smakowy prezentowanego Liu Bao całkowicie mnie zaskoczył i z całą pewnością zasługuje na swoją odrębność.
Ta moja katanka to raczej zabawka w porównaniu z tymi z linku, ale ciastko herbaty rozłupać nią można 🙂
PolubieniePolubienie
Tanto to bardziej sztylet, niż miniaturowa katana, która jest mieczem.
I tak, pu-erh to hei cha z prowincji Yunnan 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ogólnie herbaty ciemne i ja jakoś się nie dogadujemy. Mimo to zgadzam się w zupełności, że zawsze warto dać im szansę. Potrafią czasem bardzo zaskoczyć nawet takich puerhosceptyków jak ja.
I katanka ciekawa.
PolubieniePolubienie
Puerhy są w dalszym ciągu dla mnie dosyć niezbadanym rejonem herbacianego świata. Zwłaszcza ich mnogość i różnorodność onieśmielają w porównaniu z innymi kolorami herbaty. Odkrywanie tego świata jest bardzo fascynujące, a dodatkową ich zaletą jest fakt, że można je bezkarnie gromadzić, nie martwiąc się o utratę jakości. Odnalazłem w herbacie ciemnej jej łagodniejszą naturę i słodycz. W surowych puerah natomiast lubię cieszyć się lekką goryczką i taninami. Nie jest to natomiast rodzaj herbat, który przypadnie do gustu każdemu.
PolubieniePolubione przez 1 osoba